środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 8

Luke
Następnego dnia lekcje zleciały bardzo szybko. Nim się obejrzałem szliśmy już na trening kosza. Szybko się przebraliśmy i poszliśmy na boisko, ponieważ była ładna pogoda. Cheelederki już były na dworze i ćwiczyły swoje głupie układy. Gdy Ashley mnie zobaczyła, zaczęła machać do mnie tymi pomponami.
- Hey Lukey!
Wywróciłem oczami i gdy już chciałem jej odmachać, ktoś skoczył mi na plecy. Objął jedną ręką moją szyję a nogami oplótł w pasie.
- Hej Ashleeeeeeeey! - wydarł się nie kto inny jak Ashton i zaczął do niej energicznie machać. Zaśmiałem się głośno. Położyłem dłonie na jego udach, żeby go przytrzymać.
- Oh, od kiedy masz na imię Ashley?
Odchyliłem głowę do tyłu, by na niego spojrzeć.
- Hmm.. od dzisiaj! - wyszczerzył się. Ponownie się zaśmiałem.
- Luke! - krzyknęła ponownie Ashley. Niechętnie oderwałem wzrok od Asha i spojrzałem na nią. Ta ponownie mi pomachała, jakbym nie wiedział, że tam jest. Idiotka.
- Hej Ashley!
Odmachałem jej i z Ashtonem na plecach ruszyłem w stronę chłopaków, którym trener zaczął coś tłumaczyć.
- Chłopaki, jutro mamy bardzo bardzo bardzo ważny mecz. - powiedział nasz trener. Spojrzał na mnie i na Asha i się zaśmiał. - Musimy go wygrać. Ta drużyna jest cholernie dobra. Jak wiecie, w tamtym roku wygrali wszystkie mecze w sezonie.
- Tak, wiemy. Z nami też wygrali. - zaśmiał się Cal a trener wywrócił oczami.
- Na czym skończyłem? A! No, wygrali wszystkie mecze w sezonie i w tym wygrali pierwszy mecz i to z wielką przewagą, co oznacza, że ich poziom gry nie spadł a może i się polepszył. Więc dzisiejszy trening będzie dłuższy niż zwykle. Musimy wszystko dokładnie przećwiczyć i opracować taktykę. Zrozumiano?
Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami.
- To do roboty chłopaki!
Klasnął w ręce. Uh, czeka nas ciężki trening..

Matt
W końcu trening się skończył. Poszliśmy do szatni kompletnie wyczerpani.
- To była jakaś masakra. - powiedziałem, ściągając koszulkę. Nick podszedł do mnie od tyłu i objął w pasie. Musnął ustami mój kark na co zaśmiałem się głośno. Miałem tam okropne łaskotki. Spojrzałem na Cala, który się na nas gapił. Uśmiechnąłem się do niego. On to odwzajemnił i odwrócił wzrok. Dalej się zastanawiam o co mu chodzi. Wczoraj tego z niego nie wyciągnąłem, ale nie dam mu spokoju. Nie odpuszczę. Prędzej czy później w końcu mi powie o co chodzi.
Przebraliśmy się szybko z Nick'iem, pożegnaliśmy się z chłopakami i poszliśmy. Na 20 mieliśmy film w kinie, więc każdy poszedł do domu się ogarnąć. Gdy właśnie ubierałem koszulkę, zadzwonił mój telefon. Odebrałem nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Halo?
- Hej Matt.
Usłyszałem po drugiej stronie głos Caluma a na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech.
- Hej Cal. Coś się stało, że dzwonisz?
- A musi się coś dziać, żebym zadzwonił do swojego przyjaciela?
Zaśmiałem się.
- Więc o co chodzi?
- Masz dzisiaj czas dla przyjaciela?
- Sorry Calum, idę z Nick'iem do kina.
Usiadłem na łóżku. Usłyszałem ciche westchnięcie Cala.
- No dobrze..
- Ale coś się stało? Jeśli tak to to odwołam.
- Nie nie. - powiedział od razu. - Chciałem się po prostu spotkać, pogadać, ale jak nie masz czasu to kiedy indziej. O której idziecie do tego kina?
Przez dłuższą chwilę nic nie mówiłem.
- Halo, Matt? Jesteś tam?
- Jestem jestem.. um, jesteś w domu?
- No, zaraz będę. A co?
- To zawracaj i chodź do mnie.
- Co? Nie Matt, idziesz do kina..
- Odwołam.
- Ale..
- Przyjdziesz czy nie?
- Um.. tak. - odpowiedział po chwili. - Będę za 15 minut.
- Okej. - uśmiechnąłem się.
- Cześć.
- Cześć.
Rozłączyłem się i od razu napisałem sms-a do Nick'a.
'przepraszam kotek, coś mi wypadło :( pójdziemy kiedy indziej'
Po chwili dostałem odpowiedź.
'no szkoda misiek :( może jutro?'
'tak, jutro :)'
'kocham cię'
'ja ciebie też'
Odpisałem jeszcze szybko i poszedłem przebrać się w jakieś luźniejsze ciuchy.

Calum
Po niecałych 15 minutach byłem pod domem Matta. Wszedłem do środka bez pukania i poszedłem na górę do jego pokoju, po drodze witając się z panią Watson.
- Hej Watson. - uśmiechnąłem się, zamykając za sobą dzwi.
- Hej Hood. - odwzajemnił uśmiech. Usiadłem obok i spojrzałem na niego kat oka. - Nie musiałeś odwoływać tego spotkania z Nick'iem..
- Oh Cal, nieważne.
- Ale..
- Może pójdziemy na piwo? - spytał, wstając. Skinąłem głową i zrobiłem to samo.
- Idziemy.
Zszedliśmy na dół. Matt powiedział mamie, że idziemy się przejść i poszliśmy. Skierowaliśmy się w kierunku najbliższego baru. Na miejscu usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy sobie po jednym piwie. W pewnym momencie zauważyłem Nick'a wchodzącego do baru z jakąś blondyną. No on chyba sobie żartuje. Był umówiony z Mattem a teraz już jest z jakąś laską? Szybki jest..
- Co..
Matt chciał się odwrócić, ale mu na to nie pozwoliłem. Położyłem dłoń na jego policzku i odwróciłem twarz w swoją stronę, uśmiechając się słodko. - Co ty?
- Nie chcesz może skorzystać z łazienki?
- Nieee.
Pokręcił przecząco głową.
- Napewno?
- Cal, wypiłeś tylko jedno piwo a zachowujesz się jak po conajmniej pięciu. - zaśmiał się a ja mu zawtórowałem.
- Nieprawda!
Uderzyłem go lekko w udo.
- Prawda.
Ponownie się zaśmiał. Wytknąłem mu język. Kątem oka ponownie zerknąłem w stronę Nick'a, który już ciągnął tą dziewczynę w stronę wyjścia.
- No, może trochę. - zachichotałem.
- To jedno piwo stary, tracisz formę.
Nadal się śmiał.
- Oh, zamknij się.
Szturchnąłem go i również się zacząłem się śmiać.

Nick
Weszliśmy z Lucy do baru. Mieliśmy iść do kina na ten film na który miałem iść z Mattem, ale Lucy powiedziała, że już go widziała i że jest nudny. Trochę zastanawiało mnie to, dlaczego Mattq odwołał nasze spotkanie. Nigdy tego nie robił. No ale cóż, jego strata. Lucy już chciała się spotkać ze mną od dłuższego czasu, więc to była niezła okazja. Dziewczyna złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić w stronę baru. Stanąłem jak wryty, gdy zauważyłem Matta i Caluma. Wystawił mnie dla Caluma? Odwołał nasze spotkanie, by spotkać się z Calumem?
- Lucy, chodźmy stąd.
- Dlaczego?
Spojrzała na mnie.
- Nie lubię tego miejsca, chodźmy gdzieś indziej.
- Ale Nick, skoro już weszliśmy to chociaż się napijmy. - wydęła dolną wargę. Spojrzałem w stronę mojego chłopaka i jego przyjaciela. Na całe szczęście mnie nie zauważyli.
- Nie, idziemy.
Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę wyjścia.
- Oh, no dobra. To gdzie idziemy?
- Gdzie indziej, byle nie tu.
Wywróciłem oczami.
- Okeej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz