środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 7

Ashley

Mój kochany Luke szwęda się cały czas z tym chłopczyną jak on może . W ogóle po co on się  z nimi zadaje . Przecież ma mnie i moich przyjaciół . Fryzierka naprawdę się postarała mam teraz piękny tleniony blond . Umówiłam się z moim misiem pysiem na następnej przerwie . W końcu mnie zaspokoi . On jest najlepszy z nich wszystkich . Andy ma dla mnie mało czasu bo studiuje . Joe musi pomagać ojcu a Max pracuje ciężko na budowie . Więc zostaje mi tylko Hemmings . Ale on jest świetny w łóżku . Jest ostry tak jak lubię . Myyy.... O nie mój paznokieć
- Sissi masz polniczek
- no oczywiście
- pożyczysz zapomniałam dzisiaj
- no pewnie
- musimy wyglądać idealnie
- oczywiście
- jesteśmy super
- i ekstra

Jennifer

Jak weszli ci lekarze to myślałam że się ze wstydu spale . A przecież mówiłam Michaelowi Ze ktoś wejdzie to nie po co mnie słuchać . Ale i tak go strasznie kocham . Lekarze powiedzieli że jutro wychodzę . Strasznie się cieszyłam . Mike zresztą też
- no to jakie plany na jutro skarbie
- może jakieś kino
- może być ale najpierw pojedziemy do mnie i weźmiemy moje rzeczy chyba że zmieniłeś zdanie
- no coś ty już ci miejsce w szafie zrobiłem
- na prawdę
- no nie mogłem w nocy spać
- oj moje kochanie


Calum

Lekcje się skończyły . Szybko mi to jakoś zleciało . Na kółku mi jakoś nie szło . Myślałem o Jenni o Mike'u o Ash'u i o Matt'cie . O nim najwięcej myślałem . Przecież to taki fajny facet . Taki miły przystojny a przedewszystkim zajebiście przystojny . Wróciłem do domu zjadłem obiad który przygotowała mama . Byłem jakiś taki przybity dzisiaj  . Nie miałem humoru . Przebrałem się w czarne luźne spodenki i czarny T-shert . Założyłem słuchawki na uszy i już po chwili do moich uszy wpływały dźwięki muzyki . Chwyciłem piłkę do kosza i wyszedłem z domu . Szłem ulica i kozłowałem piłkę . Wstąpiłem jeszcze do sklepu i kupiłem butelkę wody. Ruszyłem w kierunku boiska . Nagle zobaczyłem Nicka z jakąś laską . Całowali się namiętnie . Jak on mógł zdradzić Matta . Co za durna ciota . Tssssa zjebana rodzinka King . Doszedłem na boisko byłem wściekły . Z całej siły rzuciłem piłką w kosz . Piłka odbiła się i poleciała daleko za mnie . Zakląłem i pobiegłem za nią . Zacząłem ćwiczyć dwutakt a potem rzuty wolne .
- długo już tu siedzisz ??- zapytał głos za mną
- aż tak bardzo widać - zapytałem Matta
- nieeeee skąd
Spojrzałem w dół moja koszulka była cała mokra od potu . A Matt wyglądał nieziemsko
- Cal gramy w dwa odbicia
- pewnie
Zaczeliśmy grać . Dobra pół godziny graliśmy w ciszy .
- Cal stało się coś??
- nie skąd ci to przyszło do głowy
- bo siedzisz tu już od dobrych 3 godzin , dzwoniłem do ciebie chyba ze 30 razy i widziałem jak tu szłeś byłeś wściekły
- nie wszystko jest ok
- Cal jakoś ci nie wieżę
- to uwież
- wiesz że możesz mi powiedzieć wszystko
- wiem Matt wiem
- chodźmy do domu późno już
- masz rację wracajmy
Matt odprowadził mnie do domu . Porzegnaliśmy się i każdy poszedł w swoja stronę . Wbiegłem po schodach do mojego pokoju . Odłożyłem piłkę do szafy a telefon z słuchawkami na biurko . Wziąłem czyste bokserki i luźne spodenki w których spałem . Wziąłem długi odprężający prysznic . Ubrany w same spodenki zszedłem na dół . Zrobiłem sobie kanapki i nalałem soku do szklanki . Usiadłem przy kuchennym stole i zacząłem jeść . Brudne naczynia włożyłem do zmywarki . Poszedłem z powrotem do swojej oazy spokoju (czytaj mojego  pokój ) . Wziąłem do ręki swoja gitarę akustyczną i usiadłem na łóżku . Zacząłem grać nie wiadomo co nie wiadomo o czym . Cały czas w głowie miałem tylko jedno . Nie dawało mi to spokoju . dochodziła już 22:00 . Ja nie umiem trzymać w sobie uczuć . Wziąłem swój telefon .Do kogo by tu zadzwonić . Mike siedzi u Jennifer , Luke był umówiony ze "złota ździrą " do Matta nie zadzwonię to logiczne więc został mi tylko Ash . Wybrałem jego numer . Jeden sygnał drugi , trzeci i nic
- halo - usłyszałem zaspany głos przyjaciela
- cześć Ash
- Cal czemu dzwonisz w środku nocy
- Ash jest dopiero dziesiąta
- oj tam oj tam co chciałeś ??
- mam problem nie wiem co mam zrobić
- już do ciebie jadę
Ashton się rozłączył . Odłożyłem gitarę i rzuciłem się na łóżko . Boże co ja mam zrobić

Ashton

Po telefonie Cal'a założyłem pierwsze lepsze ciuchy i już byłem w aucie . Zaparkowałem pod domem Hood'a . Wszedłem do domu nawet nie pukając u nas to norma . Wbiegłem do góry w wszedłem do pokoju kumpla . Chlew jak zawsze . Podszedłem i usiadłem na jego łóżku .
- co jest Cal ??
- no bo ja widziałem Nicka z jakąś laską
- tego Nicka
- no
- jesteś pewien
- tak
- wow
- ja nie wiem co zrobić wiesz że ja od dawna podkochuje się w Matt'cie . On mi się tak bardzo podoba co ja mam zrobić
- nie wiem Cal ale jak mu powiesz to będzie załamany
- wiem

**************************
no to mamy kolejny <3 Chciałabym Wam życzyć szczęśliwego nowego roku . Aby był jeszcze lepszy niż ten co przeminął i aby spełniły się wasze MARZENIA <3 pozdrawiam Wera <3


wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 6

Michael
- Ja ciebie też kocham, Mikey. - szepnęła. Przeniosłem pocałunki na jej szyję a ona odchyliła głowę lekko w bok, ułatwiając mi dostęp. Zacząłem robić jej malinkę. Jęknęła cicho.
- Mike..
Uśmiechnąłem się zadowolony. Przesunąłem dłonią po jej plecach aż do tyłka.
- Michael, ktoś zaraz..
- Dzień dobry, pani Evans.
Do sali wszedł lekarz. Szybko odsunąłem się od Jenni i wstałem.
- Um, dzień dobry. - powiedziała zarumieniona.
- Dzień dobry. - wymamrotałem.

Ashton
Wróciłem do domu sam. Cały czas myślałem o tej sytuacji w szatni. Nawet przez chwilę nie pomyślałam o niczym innym. Luke mnie pocałował. Luke mnie pocałował. Luke mnie pocałował. Kurwa, dlaczego on mnie pocałował?!
Rzuciłem plecak w kąt i poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem pałeczki i usiadłem przy mojej ukochanej perkusji. Zacząłem grać. Chciałem zagłuszyć tą jedną myśl, która chodziła mi po głowie.

Następnego dnia po raz kolejny spóźniłem się na pierwszą lekcję. Wymamrotałem tylko ciche "przepraszam" i ze spuszczoną głową podszedłem do ławki. Usiadłem i rozpakowałem się, nawet nie patrząc na Luke'a. Mruknąłem tylko "cześć" i skupiłem się na lekcji.
Kiedy zadzwonił dzwonek i spakowaliśmy się, złapałem Luke'a za rękę i pociągnąłem go za sobą.
- Ash, co..
- Zamknij się.
Wyszliśmy z klasy i poszliśmy do kantorka. Zatrzasnąłem za sobą dzwi i spojrzałem na Hemmingsa.
- O co ci chodzi, Ash?
- Ty się jeszcze pytasz o co chodzi?
- Tak..
- Boże, jesteś głupi czy udajesz?
- Nie przeginaj, Irwin..
- Bo co?
- Ashton..
- Nigdy więcej mnie nie całuj. - warknąłem nagle. Nie chciałem tego powiedzieć, ale byłem wściekły i jakoś samo tak wyszło. Luke zrobił duże oczy.
- Nie mam takiego zamiaru. - powiedział, robiąc krok w moją stronę a ja zrobiłem krok do tyłu i spotkałem się z drzwiami kantorka.
- No, mam nadzieję.
- Nigdy więcej tego nie zrobię.
Ponownie zrobił krok w moją stronę.
- Nigdy więcej ci na to nie pozwolę.
- Nigdy.
- Mhm..
Kolejny krok w moją stronę. Stał już na wyciągnięcie ręki.
- Mam dziewczynę.
- Mhm, tak..
Zrobił ostatni krok, przyparł mnie do dzwi i wpił się w moje usta. Przygryzł lekko moją dolną wargę na co uchyliłem lekko usta a on wsunął do nich swój język. Mruknąłem zadowolony a on wplótł palce w moje włosy.
- Pieprzona bandana. - mruknął i ściągnął mi ją. Zaczął bawić się moimi włosami na co ja zamruczałem w jego usta. Całowaliśmy się namiętnie. Przyparł mnie jeszcze mocniej do dzwi, które po chwili się otworzyły. Polecieliśmy do tyłu. Ja na ziemię a Luke na mnie. Oderwałem wzrok od Hemmingsa i spojrzałem w górę, gdzie stał woźny i z bardzo dziwną miną się na nas gapił.
- Uh..
Luke szybko wstał, chowają moją bandanę do kieszeni i pomógł mi wstać.
- Um, my przyszliśmy..
- Po ścierkę. - dokończył blondyn. - Pani poprosiła nas, byśmy przynieśli ścierkę.
- Tak, ścierkę. Nie mogliśmy jej znaleźć. Da nam ją pan? - uśmiechnąłem się.
- Oczywiście.
Pokiwał głową i wszedł do kantorka, po chwili z niego wychodząc. Podał mi ją.
- Dziękuję.
- Coś jeszcze?
- Um, nie. To wszystko. Do widzenia.
Szybko stamtąd poszliśmy. Ścierkę rzuciłem w pierwszy lepszy kąt a gdy byliśmy już wystarczająco daleko, wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Cały czas się śmiejąc, ruszyliśmy w kierunku klasy. Gdy weszliśmy do środka, wszyscyna nas popatrzyli.
- Przepraszamy za spóźnienie. - powiedział Luke, chichocząc pod nosem.
- Co was tak bawi?
Nauczycielka uniosła brwi.
- Nic nic, proszę pani.
Uśmiechnąłem się do niej.
- Więc siadajcie i nie przeszkadzajcie mi w prowadzeniu lekcji.
- Dobrze, proszę pani.
Ruszlismy w kierunku naszej ławki. Ashley zgromiła mnie wzrokiem a do Luke'a uśmiechnęła się słodko i podała jakąś karteczkę. Wywróciłem oczami i usiadłem. Rozpakowałem się a Luke zrobił to samo. Przeczytał karteczkę i zaśmiał się.
- Co?
Zerknąłem na niego.
- Masz.
Podał mi kartkę. Przeczytałem ją i zacząłem się głośno śmiać.
'na następnej w kantorku? ;)'
Blondyn do mnie dołączył a wszyscy znowu na nas spojrzeli.
- Irwin, Hemmings! - krzyknęła nauczycielka.
-Tak?
Spojrzeliśmy na nią rozbawieni.
- Co was tak śmieszy?
- Nic, proszę pani. Naprawdę nic.
- Jeszcze raz was usłyszę to wpiszę uwagę. - mruknęła i zaczęła coś pisać na tablicy.
- Tak jest.
Luke zasalutował jak w wojsku a cała klasa wybuchnęła śmiechem.
- Uwaga. - powiedziała kobieta. Usiadła, otwierając dziennik i zaczęła w nim coś pisać.
- Ups..
Spojrzałem na Luke'a, ale ten tylko znowu się zaśmiał. Pokręciłem głową rozbawiony.
- Oddaj mi bandanę a nie się śmiejesz.
- Już, już.. - zachichotał pod nosem. Wyciągnął bandanę z kieszeni i podał mi ją. - Proszę.
- Dzięki.
Schowałem ją do plecaka a chłopak rozczochrał moje włosy. Trzepnąłem go w rękę.
- Spadaj.
Wytknął mi język.
- Głupek.
- Nawzajem.


*******************************************
szóóóóóóósteeeeeeczkaaa! ;D

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 5

Lunch
  Calum

- brakuje tu Jenni - mruknąłem
- no
- co powiecie na małą ucieczkę - zapytał Ash
- ej ty przewodniczący bądź grzeczny a nie ci ucieczki w głowie
-oj tam oj tam
- a właśnie Lukey a czemu ty nie z Ashley ??
- do fryzjera poszła bo coś tam kolor czy fryzura nie wiem nie słuchałem
- powinieneś słuchać swojej dziewczyny
-ale ta laska nic mądrego nie mówi z nią się nie da gadać
- to po co z nią jesteś - mruknął Ash
- bo jest dobra w łóżku to proste i logiczne
- och Lukey kiedy ty zrozumiesz że seks to nie wszystko
- nigdy podstawą dobrego związku jest dobry wściekły seks zapamiętaj to Ashtonku
- dobrze wezmę to sobie do serca Lucasku
- oj jak miło
Cała nasza czwóreczka wybuchneła śmiechem .Cała stołówka na nas popatrzyła .Wgryłem się w mojego hamburgera i obserwowałem chłopaków w tedy do stołówki wszedł Matt
- o siemaneczko wszystkim
- o hej Matt co tam ??
- życie jest piękne wiecie
- co się stało ?? opowiadaj - zapytał Mike
- rodzice kupili mi nową yamahe r1
- uuu no no
- cudeńko
- no to kiedy jedziemy ją wypróbować
- już ją wypróbowałem jest świetna chodzi jak marzenie
- dasz się karnąć
- nie
- ale Matt
- nie i koniec to mój skarbek i nikt go nie będzie prowadzić powtarzam NIKT
- no dobra dobra nie bulwersuj się tak


Luke

W-F

- no to chłopcy dzisiaj gramy w ręczną
- nieeee
- żadnego buczenia podzielcie się na drużyny
- no to kto idzie na bramkę
- dobra ja pójdę - odezwałem się
Niestety nie byłem z Ash'em w jednej drużynie dlatego poszedłem na bramkę . Razem dogadujemy się świetnie . Minęła już dobra połowa lekcji kiedy drużyna Ash'a była na naszym kole . Ashton rzucił z całej siły . Piłka uderzyła mnie prosto w twarz . Upadłem na kolana zakrywając ją rękoma . Poczułem jak po moich palcach płynie ciepła ciecz .

Ashton

- o Boże Luke - ryknąłem na całe boisko
Czemu to akurat ja . O mój Boże jak ja mu złamałem nos to sobie tego nie wybaczę
- Luke ja nie chciałem proszę wybacz mi
- Ash zaprowadź Luka do pielęgniarki
- dobrze proszę pana
Zaprowadziłem Luke'a do pielęgniarki . Na szczęście nos nie był złamany . Posiedziałem z nim do końca lekcji .Przepraszałem go co chwilę . Strasznie mi przykro.

Trening kosza

Luke

Podawaliśmy sobie piłki w parach raz kozłem a raz bez . Byłem w parze z Ash'em
-Luke ja tak bardzo cię przepraszam
- Ash nic się nie stało - odrzuciłem mu piłkę
- sorry Luke
- Ash przeprosiłeś mnie już milion razy ogarnij się już ci wybaczyłem
- ale przepraszam
- Mike - ryknąłem - zamień się
Poszedłem do Cala a Mike do Ash'a . W końcu błoga cisza. Trening się skączył . Poszliśmy do szatni . Kiedy byłem już gotowy do wyjścia .W szatni byłem tylko ja i Ash reszta się zmyła . Mój przyjaciel podszedł do mnie kolejny raz
-Lukey ja na prawdę cię przepraszam
Wściekłem się wziełem Irwina na szmaty i uderzyłem nim o szafki
- Ash do jasnej cholery nic się nie stało kurwa wybaczyłem ci więc przestań mnie do kurwy nendzy przepraszać
Utonąłem w jego orzechowych oczach . Spuściłem wzrok na jego malinowe usta . On patrzył się na mój czarny kolczyk . Nie myśląc w tedy wpiłem się w jego usta . Ash był lekko zaskoczony . Ale kiedy dotknąłem językiem jego ust uchylił je . Całowaliśmy się namiętnie . Hemmings co ty wyprawiasz ??? przeszło mi przez myśl . Przecież ty masz dziewczynę .
- przepraszam - wydukałem i wybiegłem z szatni

Jennifer

Zrobili mi wszystkie badania . Lekarz mówi że wszystko jest w porządku i najprawdopodobniej w czwartek wyjdę . Bardzo się cieszyłam . Rodzice nawet w szpitalu nie mogą się opanować . Kłócą się na okrągło . Mam ich już serdecznie dość . Odkąd ich rano wywaliłam żaden  z nich nie przyszedł nawet nie zadzwonili . Lekarz mówił że do nich dzwonił bo chciał im przekazać informacje o moim zdrowiu ale nie odbierali . Strasznie mi się nudzi . Leżałam sobie na łóżku kiedy usłyszałam pukanie do drzwi potem ktoś wszedł . Kiedy zobaczyłam mojego chłopaka zeskoczyłam z łóżka i rzuciłam się mu na szyję . On podniósł mnie w tedy oplotłam nogami jego biodra . Zaczął się ze mną kręcić . Zaczęłam się śmiać .
- Witaj skarbie - dostałam soczystego buziaka
- hej kochanie - odwzajemniłam pocałunek
Mike położył mnie na łóżku potem sam się wrył koło mnie . Leżeliśmy teraz wtuleni w siebie .
- i co porabiałaś dzisiaj ??
- nic badania roniłam a ty ??
- nas dyrektorka do siebie wezwała
Zaczął mi opowiadać jak było . Zawsze lubiłam do słuchać

Michael

- co robimy Mike ??
- może trochę poćwiczymy - uśmiechnął się i zaczął mnie całować
- kotek tu w każdej chwili może ktoś wejść
- yhym
Nie przestałem jej całować . Błądziłem dłońmi po jej zgrabnym ciele
- kocham cię - wyszeptałem między pocałunkami

******
no to mamy następny :D z góry przepraszam za błędy :) pozdrawiam Wera <3




sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 4

Ashton

- Co pani sobie wyobraża! - krzyknął Mike a my równocześnie na niego spojrzeliśmy.
- Mickey, uspokój się. - powiedziałem spokojnie i położyłem dłoń na jego ramieniu, którą on strzepnął.
- Nie! Nie uspokoję się Ash! My tu kurwa siedzimy od samego rana, cały czas jesteśmy przy niej a ona przyjeżdża sobie jakby nigdy nic, po kilku godzinach i jeszcze do tego obraża moich przyjaciół! Więc kurwa Ash, jak ja mam być do cholery spokojny!?
Wszyscy, łącznie z panią Evans patrzyliśmy na niego z szeroko otwartymi oczami. Po chwili matka Jennifer podeszła do niego i uderzyła go w twarz.
- Co ty sobie myślisz gówniarzu? Że możesz tak na mnie krzyczeć? - warknęła. - Nie jestem jakąś tam twoją koleżanką, żebyś na mnie krzyczał!
- No co? Uderzyła mnie pani, bo powiedziałem prawdę?
Ponownie chciała go uderzyć, ale Luke złapał jej rękę.
- Niech się pani uspokoi.
- Nie dotykaj mnie smarkaczu!
Wyrwała rękę z jego uścisku.
- Więc niech się pani uspokoi. - wywrócił oczami.
- Nie będę z wami rozmawiać. - powiedziała po chwili i odeszła, tupiąc głośno swoimi pieprzonymi obcasami. Spojrzałem na Luke'a, potem na Michaela, Caluma i spowrotem na Luke'a.
- Wredne babsko. - powiedział Cal.
Mhm.. - mruknął Mike i usiadł na ziemi a my koło niego.
- Nie przejmuj się nią. - poklepałem go po ramieniu.
- No właśnie. - przytaknął Luke.
- Wredne babsko. - powtórzył Calum a wszyscy mimowolnie się zaśmialiśmy.
- Masz rację Cal, wredne babsko...

Luke
Rano Jennifer w końcu się obudziła. Mimo, że lekarz nie pozwolił, weszliśmy do jej sali całą czwórką. Nasz plan był taki, żeby nie iść do szkoły, lecz Jenni od razu wybiła nam ten pomysł z głowy. Nakrzyczała trochę na nas i powiedziała, że jeśli nie pójdziemy do szkoły to przez miesiąc nie będzie się do nas odzywać. Michaelowi szepnęła jeszcze coś do ucha przez co zrobił się cały czerwony i pokiwał tylko głową.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym Jennifer dosłownie wygoniła nas z sali. Pojechaliśmy do domów autem Asha i również autem Asha pojechaliśmy do szkoły. Ponownie spóźniliśmy się na pierwszą lekcję. Oh, cudownie.
- Pan Irwin, pan Hemmings. - nauczycielka spojrzała na nas, gdy tylko weszliśmy do klasy.
- Przepraszamy za...
- Nie o to chodzi. - przerwała mi.
- Więc o co?
- Pani dyrektor chce żebyście do niej przyszli. Jak najszybciej.
Spojrzałem na Ashtona a on tylko wzruszył ramionami.
- Teraz? - spytał a kobieta pokiwała głową.
- Dobrze.
Wyszliśmy z klasy.
- O co do cholery chodzi?
- Mnie się nie pytaj Lukey. Wiem tyle co ty.
- Przynajmniej ominie nas historia. - zaśmiałem się a Ash zrobił to samo. Jezu, jaki on ma cudowny śmiech... Stop! Co? Nie nie, nie pomyślałem tak. Kurwa Hemmings, ogarnij się.
Po chwili staliśmy już pod gabinetem dyrektorki i ku naszemu zdziwieniu byli tam też Cal i Mikey.
- Co wy tu robicie? - powiedzieliśmy wszyscy równocześnie przez co wybuchliśmy śmiechem. Wtedy dzwi gabinetu otworzyły się i stanęła w nich nasza KOCHANA dyrektorka.
- Pan Irwin, pan Hemmings, pan Hood, pan Clifford. - uśmiechnęła się. - Zapraszam. - odsunęła się, robiąc nam miejsce byśmy weszli, więc tak zrobiliśmy. Kobieta zamknęła dzwi i usiadła za swoim biurkiem.
- O co chodzi, pani Anderson? - spytał od razu Ashton.
- O waszą wczorajszą ucieczkę, panie Irwin.
Spojrzeliśmy po sobie a potem spowrotem na dyrektorkę.
- Um, nasza przyjaciółka zemdlała...
- Tak, wiem. Jennifer Evans. - pokiwała głową. - Jej matka dzwoniła do mnie dzisiaj rano i o tym poinformowała.
Na samą myśl o pani Evans zachciało mi się śmiać, ale Ash szturchnął mnie lekko i skarcił wzrokiem. Wywróciłem oczami.
- No właśnie. I bardzo się o nią martwiliśmy. Mike jest jej chłopakiem i...
- Mogliście do niej pojechać po szkole. - ponownie przerwała Ashtonowi.
- Mogłaby mu pani nie przerywać? - mruknąłem cicho a Ash w połowie zdania zaczął kaszleć. Poklepałem go po plecach a ten wywrócił oczami.
- Mówił pan coś, panie Hemmings?
- Nie nie, nic nie mówiłem, proszę pani. - uśmiechnąłem się sztucznie.
- No dobrze... a wracając do tematu waszej ucieczki...
- Przepraszamy, to się więcej nie powtórzy - powiedział od razu Cal.
- Tak, mam taką nadzieję chłopcy... A jak narazie dostajecie tylko upomnienie. Następnym razem będę musiała was ukarać.
Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami.
- Możemy już iść? - spytał Mike.
- Tak, możecie iść.
- Dowidzenia.
Wyszliśmy z gabinetu. Kiedy byliśmy już wystarczająco daleko wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Mówił pan coś, panie Hemmings? - Calum zaczął przedrzeźniać dyrektorkę.
- No bo nikt jej chyba nie nauczył, że nie przerywa się komuś w połowie zdania. - wywróciłem oczami.
- Niewychowana kobieta. - powiedział poważnie Ash, po czym znowu zaczęliśmy się śmiać.
- To widzimy się na lunchu?
- Tak.
Pożegnaliśmy się i szybko poszliśmy do swoich klas.

*******************************************
No i jest czwóreczka! ;D