Ashton
- Co pani sobie wyobraża! - krzyknął Mike a my równocześnie na niego spojrzeliśmy.
- Mickey, uspokój się. - powiedziałem spokojnie i położyłem dłoń na jego ramieniu, którą on strzepnął.
- Nie! Nie uspokoję się Ash! My tu kurwa siedzimy od samego rana, cały czas jesteśmy przy niej a ona przyjeżdża sobie jakby nigdy nic, po kilku godzinach i jeszcze do tego obraża moich przyjaciół! Więc kurwa Ash, jak ja mam być do cholery spokojny!?
Wszyscy, łącznie z panią Evans patrzyliśmy na niego z szeroko otwartymi oczami. Po chwili matka Jennifer podeszła do niego i uderzyła go w twarz.
- Co ty sobie myślisz gówniarzu? Że możesz tak na mnie krzyczeć? - warknęła. - Nie jestem jakąś tam twoją koleżanką, żebyś na mnie krzyczał!
- No co? Uderzyła mnie pani, bo powiedziałem prawdę?
Ponownie chciała go uderzyć, ale Luke złapał jej rękę.
- Niech się pani uspokoi.
- Nie dotykaj mnie smarkaczu!
Wyrwała rękę z jego uścisku.
- Więc niech się pani uspokoi. - wywrócił oczami.
- Nie będę z wami rozmawiać. - powiedziała po chwili i odeszła, tupiąc głośno swoimi pieprzonymi obcasami. Spojrzałem na Luke'a, potem na Michaela, Caluma i spowrotem na Luke'a.
- Wredne babsko. - powiedział Cal.
Mhm.. - mruknął Mike i usiadł na ziemi a my koło niego.
- Nie przejmuj się nią. - poklepałem go po ramieniu.
- No właśnie. - przytaknął Luke.
- Wredne babsko. - powtórzył Calum a wszyscy mimowolnie się zaśmialiśmy.
- Masz rację Cal, wredne babsko...
Luke
Rano Jennifer w końcu się obudziła. Mimo, że lekarz nie pozwolił, weszliśmy do jej sali całą czwórką. Nasz plan był taki, żeby nie iść do szkoły, lecz Jenni od razu wybiła nam ten pomysł z głowy. Nakrzyczała trochę na nas i powiedziała, że jeśli nie pójdziemy do szkoły to przez miesiąc nie będzie się do nas odzywać. Michaelowi szepnęła jeszcze coś do ucha przez co zrobił się cały czerwony i pokiwał tylko głową.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym Jennifer dosłownie wygoniła nas z sali. Pojechaliśmy do domów autem Asha i również autem Asha pojechaliśmy do szkoły. Ponownie spóźniliśmy się na pierwszą lekcję. Oh, cudownie.
- Pan Irwin, pan Hemmings. - nauczycielka spojrzała na nas, gdy tylko weszliśmy do klasy.
- Przepraszamy za...
- Nie o to chodzi. - przerwała mi.
- Więc o co?
- Pani dyrektor chce żebyście do niej przyszli. Jak najszybciej.
Spojrzałem na Ashtona a on tylko wzruszył ramionami.
- Teraz? - spytał a kobieta pokiwała głową.
- Dobrze.
Wyszliśmy z klasy.
- O co do cholery chodzi?
- Mnie się nie pytaj Lukey. Wiem tyle co ty.
- Przynajmniej ominie nas historia. - zaśmiałem się a Ash zrobił to samo. Jezu, jaki on ma cudowny śmiech... Stop! Co? Nie nie, nie pomyślałem tak. Kurwa Hemmings, ogarnij się.
Po chwili staliśmy już pod gabinetem dyrektorki i ku naszemu zdziwieniu byli tam też Cal i Mikey.
- Co wy tu robicie? - powiedzieliśmy wszyscy równocześnie przez co wybuchliśmy śmiechem. Wtedy dzwi gabinetu otworzyły się i stanęła w nich nasza KOCHANA dyrektorka.
- Pan Irwin, pan Hemmings, pan Hood, pan Clifford. - uśmiechnęła się. - Zapraszam. - odsunęła się, robiąc nam miejsce byśmy weszli, więc tak zrobiliśmy. Kobieta zamknęła dzwi i usiadła za swoim biurkiem.
- O co chodzi, pani Anderson? - spytał od razu Ashton.
- O waszą wczorajszą ucieczkę, panie Irwin.
Spojrzeliśmy po sobie a potem spowrotem na dyrektorkę.
- Um, nasza przyjaciółka zemdlała...
- Tak, wiem. Jennifer Evans. - pokiwała głową. - Jej matka dzwoniła do mnie dzisiaj rano i o tym poinformowała.
Na samą myśl o pani Evans zachciało mi się śmiać, ale Ash szturchnął mnie lekko i skarcił wzrokiem. Wywróciłem oczami.
- No właśnie. I bardzo się o nią martwiliśmy. Mike jest jej chłopakiem i...
- Mogliście do niej pojechać po szkole. - ponownie przerwała Ashtonowi.
- Mogłaby mu pani nie przerywać? - mruknąłem cicho a Ash w połowie zdania zaczął kaszleć. Poklepałem go po plecach a ten wywrócił oczami.
- Mówił pan coś, panie Hemmings?
- Nie nie, nic nie mówiłem, proszę pani. - uśmiechnąłem się sztucznie.
- No dobrze... a wracając do tematu waszej ucieczki...
- Przepraszamy, to się więcej nie powtórzy - powiedział od razu Cal.
- Tak, mam taką nadzieję chłopcy... A jak narazie dostajecie tylko upomnienie. Następnym razem będę musiała was ukarać.
Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami.
- Możemy już iść? - spytał Mike.
- Tak, możecie iść.
- Dowidzenia.
Wyszliśmy z gabinetu. Kiedy byliśmy już wystarczająco daleko wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Mówił pan coś, panie Hemmings? - Calum zaczął przedrzeźniać dyrektorkę.
- No bo nikt jej chyba nie nauczył, że nie przerywa się komuś w połowie zdania. - wywróciłem oczami.
- Niewychowana kobieta. - powiedział poważnie Ash, po czym znowu zaczęliśmy się śmiać.
- To widzimy się na lunchu?
- Tak.
Pożegnaliśmy się i szybko poszliśmy do swoich klas.
*******************************************
No i jest czwóreczka! ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz